Trener Maroš Molnár: Opowiadał o motywacji, celach i odpoczynku

Maroša Molnára możemy rozpoznać z ekranów telewizorów jako uśmiechniętego, sympatycznego i szczególnie inspirującego trenera fitness, który pomógł już niejednej osobie wrócić do formy. Jak wyglądają jego normalne dni i co robi, gdy nie ma na to ochoty?

Ludzie znają Cię głównie z programu telewizyjnego. Jak bardzo zmieniło to Twoje życie?

To bardzo zmieniło moje życie, ponieważ straciłem dużo swojej prywatności. Z jednej strony jest to bardzo miłe, gdy ktoś ocenia Twoją pracę, ale z drugiej strony po drugie, czasami wystarczy. Kiedy ludzie patrzą na Twój talerz, kiedy jest tam pizza i rozmawiają „Czy możesz to zjeść?” Nadal nie rozumieją, że możesz, wiedząc, czego wcześniej trenowałeś. To wciąż plus i minus.

Co byś robił, gdybyś nie został trenerem fitness?

Byłbym albo nauczycielem biologii, którą też studiowałem, albo rzeźbiarzem, albo kucharzem z małym grillem, który nadal gotowałby wspaniałego tatę.

To brzmi naprawdę dobrze. Mimo wszystko wybrałeś sport. Czy byłeś do tego skłonny od dzieciństwa, czy też odnalazłeś swoją drogę dopiero z czasem?

Od początku ciągnęło mnie do sportu, uwielbiam ruch.

Pytam o to również dlatego, że niektórzy ludzie po prostu nie lubią sportu. Mogą pobiegać lub pojeździć na rowerze, żeby schudnąć. Czy sądzisz, że nad taką postawą można pracować?

Zawsze chodzi o nastawienie i priorytety. Mój to sport, ruch i po prostu bycie w formie. Oznacza to dla mnie, że naprawdę żyję i stać mnie na to, na co mam ochotę. Niezależnie od tego, czy wybierasz się na Kilimandżaro, czy pływasz w fiordach. Jeśli ktoś chce coś zmienić, musi to zrobić teraz, bo warunki nigdy nie będą idealne.

Czy jest sport, którego nie lubisz?

Tak, jazda na łyżwach absolutnie mnie zabija. Poza tym nie mam nic przeciwko uprawianiu każdego rodzaju sportu.

Teraz pojawia się pytanie, które z pewnością interesuje wielu. Czy jest już za późno, aby zacząć kształtować letnią sylwetkę?

Nigdy nie jest za późno, oni są tylko wymówki.

Jeśli ktoś zdecyduje się na taki krok, czy istnieje szybki i skuteczny sposób, aby to zrobić?

Idealnym rozwiązaniem jest ustalenie stałego harmonogramu tygodniowego. Kiedy będę ćwiczyć, w jakich dokładnych godzinach i co będę robić. Jasne, dieta jest bardzo ważna. Oddam wszelkie słodycze i pokusy. Zacznę jeść 3 do 5 razy dziennie, żeby nie być głodnym, ale głównie po to, żeby moje porcje były mniej kaloryczne i abym spalał więcej podczas uprawiania sportu.

Trzeba też uwzględnić ćwiczenia wzmacniające z własną masą ciała 2 razy w tygodniu, 1 raz hiit – tabata, 2 razy bieganie po 45 min i może zadziałać.

Czy można schudnąć w domu? Biorąc pod uwagę, że siłownie były zamknięte i kto wie, jaki los je czeka w przyszłości?

Oczywiście, można schudnąć w domu, ale wymaga to więcej wysiłku. Schudnąć można dosłownie wszędzie, wystarczy zwykłe krzesło.

Niektórzy nie widzą efektów już po miesiącu i łatwo jest wpaść w stare nawyki. Jak myślisz, co powoduje utratę motywacji do odchudzania i ćwiczeń? Jak nie ulec pocieszeniu?

Ludzie ważą się, zamiast mierzyć swój obwód, ponieważ to właśnie w tym miejscu najpierw widać zmianę. Są też niecierpliwi, chcą natychmiastowego rezultatu i zapominają, że wszystko ma swój czas.

Jak jest u Ciebie w domu? Czy będąc trenerem zwracasz uwagę także na innych członków rodziny, czy w domu rezygnujesz z rygorystycznych zasad?

Kieruję się swoimi uczuciami i gustami. Jasne, kontroluję to, co jem, ale nie ściśle. Żona po prostu pilnuje, żeby córka jadła warzywa i owoce i w ten sposób już kształtuje dla niej odpowiednie nawyki.

Jakiemu jedzeniu nigdy nie odmawiasz?

Ciasto pończosznicze i liniowe. Reszta jest taka, że ​​jeśli nie mam ochoty, to tego nie zjem.

Jak wygląda Twój relaksujący, relaksujący dzień? Czy to część sportu?

Sport lub spacer to część relaksu. Ale kiedy naprawdę mam dużo do zrobienia, po prostu cały dzień Leżę i sprawia mi to przyjemność. Jednak sport jest dla mnie relaksem, regeneruje siły.

Czy trener i miłośnik sportu miewają dni lub okresy, kiedy nie ma na to ochoty? Jak się wtedy motywujesz?

Jasne, mam okresy, kiedy nie mam na to ochoty. Wtedy albo coś oglądam – najczęściej wyścig na YouTubie i od razu czuję się lepiej. Albo po prostu zaczynam robić chociaż coś na uspokojenie i powoli dodaję więcej i nagle zauważam, że natłuszczam jak szalona. Staram się być nastawiony tak, aby zawsze sprawiało mi to przyjemność, jednocześnie stawiając sobie pewne małe cele. Na przykład będę codziennie robić brzuszki, żeby nie mieć gąbczastych kawałków w koszulce. Tak sobie to mówię i od razu zaczynam zygzakiem ratować życie.


Energii jest także na Facebooku: bądź na bieżąco i nie przegap żadnego ciekawego artykułu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *